- Za to, że mnie przestraszyłaś.
- Ale ja ponoć nie jestem taka straszna.
- Bo nie jesteś ale wyobraź sobie budzisz się o piątej w nocy a na twoim łóżku siedzi nieludzko blada osoba.
- Co mi może zrobić?- zapytała.
- Nieważne- powiedziałam i wstałam.
Udałam się do mojej garderoby oczywiście Alice pomogła mi coś znaleźć do ubrania. Gdy miałam już gotowy komplet ubrań udałam się do łazienki odświeżyć się i przebrać.
- Wiesz Bello jadę dziś do drogerii Daglass i Inglot. Pojedziesz zemną?- zapytała gdy szyłam ubrana z łazienki w to co wcześniej pomogła znaleźć.
Nadal nie orientuję się co gdzie leży.
- Pewnie ale proszę nie zamęcz mnie tak.
- Dobrze, dobrze wiesz trzeba by było pomalować ci paznokcie najlepiej na czarno. - powiedział i nawet nie wiem kiedy w jej racach pojawiła się mała szklana buteleczka z czarnym lakierem do paznokci.
- Miałaś go tu? -zapytałam.
- Nie.
- Byłaś u siebie?
- Mhm zgadza się. Siadaj pomaluję ci te paznokcie szybciej niż ty to byś miała zrobić.
Miała rację malowanie paznokci u prawej ręki szło mi okropnie wolno. Gdy usiadłam Alice wzięła najpierw mi myła lakier, którym miałam wczoraj pomalowane paznokcie a następnie nałożyła wybrany wcześniej czarny lakier.
- Gotowe ale uważaj jeszcze nie wyschły.- powiedziała gdy pomalowała mi paznokcie.
Mogła zrobić to na pewno o wiele szybciej.
Gdy zeszłyśmy na dół od razu przywitały nas dziewczyny.
- Dzień dobry wszystkim.- powiedziałam gdy stałam na przed ostatnim schodku.
- Dzień dobry kochanie.- powiedział Esme.
- Hej.- powiedział Rosali.
- Gdzie chłopacy?- zapytałam.
- Poszli na polowanie Bello.-odpowiedziała na moje pytanie moja przyrodnia mama.
- Aaa.- powiedziałam a w moim brzuszu zaburczało.
- Głodna?- zapytała Rosali.
- Trochę.- powiedziałam.
- W kuchni masz śniadanie.- powiedziała.
Gdy wzięłam do buzi pierwszy kęs Rosali zapytała.
- I jak smaczne?-zapytał Rosali.
- Pycha.- nie kłamałam śniadanie zrobione przez Rosali było cudowne.
- Cieszę się to mój pierwszy posiłek przygotowany od czasu mojej przemiany.
Gdy zjadłam śniadanie Alice od razu chciała jechać do drogerii na co ja przystałam bo wieczorem miałam lekcje z Rosali i miałam jeszcze więcej się do wiedzieć o prawdziwym świecie w, którym żyję a nie o tym co żyłam dotychczas.
- Jakim jedziemy?- zapytała Alice.
- Może moim.- zaproponowałam.
- Ok. - powiedziały dziewczyny równocześnie.
Zakupy nie zajęły na więcej niż 2 dwie godziny. Gdy dojechałyśmy do domu chłopacy wracali właśnie z polowania wygłupiając się.
- Hej dziewczyny.- powiedział Emmett.- a ciebie już z ran Alice i Rosali cię męczą.
- Wiesz Emmett mogło by być gorzej wszystko zajęło mam dwie godziny.
- Ile?- zapytali z niedowierzaniem.
- Dwie godziny. Alice pojechała tylko do dwóch sklepów i wiedziała już co chce.
- A to te zakupy na, które jeździły kiedyś Alice i Rosali razem a teraz mieszają jeszcze ciebie.- powiedział Jasper otwierając drzwi od domu.
Jasper i Emmett grali w swoje szachy które ulepszyli (czyli na dziesięciu planszach i podwojoną o dziesięć razy liczbą pionków.). Edward grał na pianinie. Esme zajmowała się ogrodem. Carrlisle był w szpitalu od piątej na ranem. A ja z dziewczynami projektowałam mój "pokój". O wpół do drugej popołudniu sączyłyśmy projektowanie. W moim "pokoju" miały stać dwa fotele i trzy Miuki, stolik z, którym są szuflady a wszystko schowane miało byś pod szklaną altaną, która była niższa o 20 centymetrów od żywopłotu, który rósł na około naszych "pokoje" jak i tworzył korytarz. Chciałam posadzić "Kalinę ogrodową", która dopełniała by wyglądu. Esme miała u siebie dwa drzewa wiśni, które przepięknie pachniały i komponowały się z otoczeniem. Gdy dwadzieścia po czternastej moja mam z moimi siostrami udała się na polowanie a ja zostałam z chłopakami. Od razu gdy dziewczyny wyszły zaczęłam czytać książkę pt. "Wichrowe wzgórze", której się nie naczytałam ponieważ Emmett mi ją zabrał.
- Nie będziesz czytać tej książki tylko się z nami bawić.- powiedział misiek.
- A mam jakiś wybór?- zapytałam.
- Nie.
- To co robimy?- zapytałam.
- Hmmmm.... Chłopacy macie jakiś pomysł?- zapytał Emmett naszych braci.
- Może w coś zagramy?- zaproponował Jasper.
- Na moje ok.- powiedziałam.
- Mi też pasuje.- odezwał się Edward.
- To w co gramy?- zapytał się Emmett.
- A co mamy do dyspozycji?- zapytałam a Emmett zaczął wymieniać gry.- To może w te wasze szachy jak tak je lubicie?
- Ok.- Emmett i Jasper zgodzili się równocześnie.
- Mi też pasuje.- powiedział Edward.- To może dwie na dwie osoby.
- Ok.- zgodziliśmy się równocześnie.
- Ja Jasperem a ty Edwardzie jesteś z naszą siostrzyczką.- powiedział Emmett.- Ale masz zakaz używania swojego daru.
- Ok.
Zaczęliśmy grać po piętnastu minutach ja i Edward wygrywaliśmy.
- Edward ty używasz swojego daru na 101%.
- Ni używam.
Resztę gry Edward i Emmett się sprzeczali a ja i Jasper się z nich śmieliśmy. Gdy gra została skończona sukcesem Edwarda i moim Emmett wziął i mnie podniósł zamknęłam oczy gdy je otworzyłam byłam na dachu domu Cullenów.
- Emmett ściągaj mnie natychmiast.
- Ani mi się śni.- powiedział gdy Jasper i Edward wychodzili z domu.
- Jasper może ty?- zapytałam.
- Nie.- powiedział.
- Ed...- nie zdążyłam skończyć i już był przy mnie.
- Zamknij oczy.- powiedział zeskakując z dachu.- Będziemy biec bo Emmett chce cię tam posadzić.
- Ale dlaczego?- zapytałam.
- Żebyś czuła się przegrana a mnie chcą razem z Jasperem przetrzymać żebym cię znowu z niego nie zdjął i też czuł się przegrany.
- A czemu mnie zniego zdjęłaś?- zapytałam mając nadal zamknięte oczy.- Mogłeś stać na dole i się ze mnie śmiać.- dokończyłam
- Bo nie jestem taki mściwy i nie lubię jak innym dzieje się krzywda. - powiedział.
- A gdzie biegniesz?- zapytałam.
- Do Esme, Rosali i Alice.
Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu.
- Możesz otworzyć oczy Bello Hej mamo, Hej Alice. Emmett i Jasper nas gonią bo chcą się ze mścić na mnie i na niej bo przegrali z nami w szachy. Belle chcą posadzić na dachu a mnie chcą przytrzymać na dole
- Co? Oj będą mieli karę na X-boxa, na ich szachy, komputer, samochody, po prostu na wszystko. A jak się do wiedzą dziewczyny to tak to popamiętają, że odechce im się na wieki takich głupot.- moja mama była oburzona zachowaniem dwójki moich braci.
Teraz jestem pewna tego co za mną chodzi od rana i spełnię choć jedną rzecz z mojego snu.
CHCĘ BYĆ WAMPIREM powiem im o tym dziś wieczorem.
Gdy znaleźliśmy dziewczyny i powiedzieliśmy o tym co się stało od razu dały im Kary.
Zero sexu przez miesiąc, chodzą we dwóch na każde zakupy choćby do przysłowiowego warzywniaka przez rok. Nie wiedziałam po co o taką głupotę tak afera ale chłopaki będą miel przynajmniej nauczkę. Gdy weszliśmy w czwórkę do domu zastaliśmy siedzących i grających na X-boxie chłopaków.
- Emmett, Jasper w szeregu zbiórka przede mną!- krzyknął chochlik i chłopcy momentalnie znaleźli się przed nami.- Zero Saxu przez miesiąc, Na każde zakupy nawet spożywcze idziecie obydwaj z nami!- krzyknął chochlik
***********************************************************************************
Takie trochę śmieszne zakończenie. Wiem krótki ale chociaż taki. A teraz ważne zmieniłam coś w dziewiątym rozdziale:
"Pokój" miał wszystkie cztery ściany z żywopłotu. W tym pomieszczeni Esme miała pięknu zestaw ogrodowy, dwie skrzynie wszystko to stało pod altaną. Rosły tu też dwa małe drzewa wiśni. Było tu tak nie wiele a zarazem tak wiele i pięknie.
To na czerwono to ten fragment w, karym coś zmieniłam
nic dodać nic ująć fajny pomysł z tymi pokojami czekam na kolejny buziaki :*
OdpowiedzUsuńCud miód i maliny XD Cudowny rozdział!! Rozdział megaaaa zarąbisty !!!!!! Czekam już na kolejny:)!!!Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/