środa, 15 lipca 2015

Rozdział 21.

Dni mijały tak samo a ja nie mogłam się doczekać kiedy wrócimy do Forks właśnie jesteśmy podczas podróży do Voltery. Poznam tego całego Aro, Kajusza i Marka. Całą drogę byłam zajęta albo rozmowami albo grą na PSP. Gdy kończyłam grę UNO przemówił pilot.
- Drodzy państwo Cullen zaraz podchodzimy do lądowania.- usłyszałam przez głośniki głos pilota.
Już niedługo Voltera mam nadzieje, że wszystko zostanie załatwione bardzo szybko. Na lotnisku czekały na nas wynajęte samochody z przyciemnianymi szybami. Droga zajęła nam niecałe 6 minut. Gdy mieliśmy już wchodzić do zamku. Czekały na nas już dwa wampiry z rozmowy wywnioskowałam, że mają na imię Alec i Jane. Po zamku wiło się mnóstwo korytarzy. A gdzieniegdzie stał jakiż wampir (napawano straż Volturich) Gdy doszliśmy do wielkich drzwi Jane powiedziała, że mamy poczekać bo Volturi ma jeszcze innych gości. Czekaliśmy 15 minut po tym czasie otworzyły się wielkie drzwi i a z Sali tronowej wyszło dwóch wampirów. Jeden z nich nas zaprosił do Sali a drugi poszedł w kierunku wielkich schodów.
- Dzień dobry Edwardzie a to musi być twoja nowonarodzona zona. - odezwał się Aro. Widziałam ich na obrazie u Carlisle w gabinecie.
Podczas naszej wizyty zadawali na setki pytani a Aro próbował czytać mi wy myślach.
Byliśmy chyba tam z godzinę. Miałam już dość po 5 minutach te ich bezsensowne pytania.
Po wyjściu z Volturi mieliśmy jeszcze 3 godziny do odlotu wiec Alicje i Rosali zaciągnęły WSZYSTKICH na zakupy. Ostatecznie wyszliśmy chyba z 200 torbami zakupów pełnych nowych ubrań. Na lotnisku byliśmy 10 minut przed odlotem. Zaraz będziemy w domu pomyślałam.
Lecieliśmy 2 godziny. Przez całą drogę leżałam przytulona do Edwarda. A Alicja coś rysowała i nie chciała mi powiedzieć co a gdy Edward próbował jej czytać w myślach tłumaczyła piosenki na różne języki świata.  Inni też nie wiedzieli co ona tam rysuje. Usiadła w najdalszym zakątku samolotu i rysowała NIKT dosłownie nikt nie wiedział co tam rysuje. Po wylądowaniu samolotu w Seattle przepakowaliśmy się i przesiadłyśmy do naszych aut. Podróż z Seattle do Forks nie trwała długo ponieważ chłopacy stwierdzili, że będą się ścigać. Gdy dojeżdżaliśmy do domu było czuć smród pochodzący od chyba watahy. Teraz wiem czemu wszyscy tak narzekali na zapach zmiennokształtnych. Gdy zdążyliśmy się już rozpakować wataha przyszła pod nasz dom.
- Dzień dobry!- zaczął Carlisle.
- Dzień dobry!- powiedział Edward, który zaczął już tłumaczyć myśli zmiennokształtnych. - Widzę, że wróciliście już z wakacji i spotkanie z Volterą przebiegło pomyślnie jak i przemiana Belli.
- Tak już wróciliśmy przemiana jak i wizyta przebiegła pomyślnie. Bella ma wielka samo kontrolę dzięki czemu będzie mogła chodzić do szkoły i przebywać z ludźmi.
- Mamy nadzieję, że nie będzie problemów. Teraz musimy już iść dowidzenia.
- Dowidzenia!.- zakończył rozmowę Carlisle

____________________________________________________________________________________
Nie wiem czy pamiętacie ale jest możliwość zadawania pytań na, które odpowiem tutaj: http://bellacullen-swan.blogspot.com/search/label/Prolog Reguły nadal te sam.  Chyba niedługo będę kończyć pisanie nie mam weny. Pojawi się góra 10 rozdziałów

4 komentarze:

  1. Kiedy next?
    Pozdrawiam
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog ^^ Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!
    Czekam na next!
    Zapraszam do mnie! Proszę, o pozostawienie komentarza!

    OdpowiedzUsuń