poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 6.

Gdy po filmie położyłam się u mnie na łóżku od razu usnęłam. Śniło mi się, że jestem na polanie razem z Edwardem i błyszczymy się w słońcu i nagle z drzew wychodzi ogromny wilk i biegnie na nas. Ja i Edward biegniemy niewyobrażalnie szybko aż docieramy do domu. Tam szybko się pakujemy i wyjeżdżamy razem z całą rodziną. Gdy wyjechaliśmy z domu okazało się, że czeka na nas tam pięć wielkich wilków. Obudziłam się w środku nocy cała mokra od potu.
"Boże co za dziwny sen"- pomyślałam i spojrzałam na zegarek była czwarta trzydzieści.
Nie mogłam już zasnąć wierciłam się przez pół godziny ale to nic nie dało więc postanowiłam iść się umyć. Wzięłam orzeźwiającą kąpiel i umyłam włosy moim ulubionym szamponem o zapachu pomarańczy. Gdy wyszłam z łazienki ubrana ponownie w piżamę bo zapomniałam wziąć do łazienki ubrań była już piąta dwadzieścia i okazało się, że nie tylko ja nie mogę spać. Na łóżku siedziała Alice.
- Hej słyszałam jak przechodziłam, że już nie możesz spać więc przyszłam posiedzieć z tobą.
- Hej Alice wiesz napędziłaś mi stracha.
 - Sorki nie chciałam.- powiedziała gdy ją przytulałam.
- Wiem, że nie chciałaś. A teraz idę znaleźć sobie coś do ubrania.- powiedziałam
- Mogę ci pomóc?-
- Jak chcesz. - powiedziałam.
Alice pokręciła się trochę po mojej garderobie i wybrała fajny komplet ubrań.
- I jak pasuje ci?
- Tak dzięki i nawet są adidasy dzięki Alice sama nie wiem czy coś bym w tej garderobie znalazła.
- Coś byś na pewno znalazła. Idź się przebierz. A potem jeśli chcesz to cię pomaluję.
- Alliii....- powiedziałam a ona zrobiła minę niewinnego dziecka- no dobrze- uległam minie Alice.
- To ja lecę po kosmetyczkę.- powiedziała.- a ty wysusz włosy i  je wyprostuj jak się ubierzesz.
- Dobrze- zgodziłam się.
Po pary minutach przyszła Alice ze swoją kosmetyczką.
- Gotowa?- zapytała.
- Jeszcze nawet nie wysuszyłam włosów.
- Choć pomogę ci.- powiedziała Alice podchodząc do mnie
Po paru minutach miałam wysuszone i wyprostowane włosy.
- A teraz siadaj tu i się nie ruszaj.- rozkazał mi chochlik.
- Dobrze.- powiedziałam i usiadła na krześle na, które skazywała Alice.
Po dziesięciu minutach Alice skończyła malować mi oczy.
- I jak?- zapytała.
- Cudownie.- powiedziała i przytuliłam Alice.
- Siadaj bo jeszcze usta zostały mi do skończenia.
Alice majstrowała jeszcze przy mojej twarzy jeszcze chwilę a następnie za moją zgodą pomalowała mi paznokcie.
- I już jesteś gotowa powiedziała.
- Dzięki Alice. - powiedziałam i spojrzałam do lustra.
Moje usta były pięknie pomalowane  następnie spojrzałam na moje paznokcie były pomalowane cudownie.  Wszystko razem wyglądało idealnie.
- Alice dziękuję ci jeszcze raz wszystko wygląda idealnie.- dziękowałam chochlikowi.
- Nie ma za co. Choć zejdziemy na dół bo już jest szósta pięćdziesiąt a nasza rodzina to ranne ptaszki.
- Hej wszystkim.- powiedziała moje sis kiedy schodziłyśmy po schodach.
- Hej dziewczyny.- powiedział Emmett, który razem z Edwardem i Jasperem grali znów w fife.
-  Hej Alli hej Bells.- powiedziała Rosali podchodząc do nas i nas przytulając.
 - Hej Esme- powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Hej skarbie masz tu śniadanie.- powiedziała podając mi talerz z dwiema kanapkami.
- Dzięki mamo.- powiedziałam a Esme rozpromieniła się.
Musiała lubić jak się tak do niej mówiło.
- Esme to ja jadę z Emmettem.- powiedziała Rosali otwierając drzwi wejściowe.
- Dobrze.- powiedziała.
- Bello pojedziesz ze mną i Carlisle do miasta?- zapytała mnie Esme.
- Oczywiście.- powiedziałam nadgryzając kanapkę.
- To fajnie.- powiedziała gdy do kuchni wszedł Carlisle.
- Dzień dobry panu.- powiedziałam
- Witaj Bello a i nie żaden pan tylko Carlisle albo tato.- powiedziała Carlisle.
- Dobrze.- powiedziałam.
- Przepraszam Bello że wcześniej nie przyszedłem się przywitać ale byłem w pracy na dwadzieścia cztery godziny i byłem trochę zmęczony.
- Nic się nie stało. - powiedziałam i nadgryzłam następny kawałek kanapki.
Po piętnasty minutach wychodziłam z domu razem z Carlisle i Esme.
- Pa.- krzyknęłam gdy wychodziłam.
- Pa.- odkrzyknęła Alice.
Gdy wsiedliśmy do samochodu Carlisle się zapytał.
- To gdzie jedziemy?
- Wiesz chciałam Belli kupić telefon, tabletka, laptopa a i aparat bo dowiedziałam się, że lubisz robić zdjęcia. To prawda?
- Tak Esme ale mi nie trzeba nic kupować.
- Trzeba, trzeba. Carlisle pojedźmy do tej galerii w Moses Lake.
- OK.
Całą drogę opowiadałam Esme czym zajmowałam się co lubię robić itp. ponieważ bardzo chciała to wiedzieć. Drogę pokonaliśmy w przeciągu pół godziny.  Od razu w pierwszym sklepie kupiliśmy mi tableta. W następnych dwóch nie było nic ciekawego. Dopiero w trzecim sklepie kupiliśmy mi laptopa i telefon.  W ostatnim sklepie, który był tylko z aparatami i dodatkami do nich Esme i Carlisle kupili mi dwa aparaty fotograficzne. Jeden Lumix lustrzankę  a drugi Nikona cyfrowego.  Mogli, kupić mi jeden ale Esme stwierdziła, że Lumix jest za duży, żeby go wszędzie ze sobą nosić i nie mieści się do torebki dlatego kupili mi jeszcze cyfrowego Nikona. Byłam im wdzięczna za to, że mnie przygarnęli a teraz tyle mi kupują. Nigdy nie miałam tyle ile teraz. Cullen'owie  to wspaniała rodzina Esme jest jej sercem a Carlisle duszą. Po udanych i nie długich zakupach jakie na pewno by były z chochlikiem udaliśmy się do kawiarni. Ja zamówiłam koktajl a moi przyszywani rodzice kawę. W kawiarni siedzieliśmy jakeś trzydzieści minut i udaliśmy się w drogę powrotną. Gdy siedziałam już na tylnym siedzeniu samochodu spojrzałam na zegarek w komórce była już siedemnasta. "Matko gdzie minęło tyle czasu?"- zadałam sobie pytanie.  Gdy przyszliśmy do domu Alice zaraz zawiązała mi oczy i zaprowadziła mnie od mojej garderoby nie wiem o co jej chodzi.
Na gurze kazała mi się przebrać w to.  Potem razem z Alice zajęły się moimi paznokciami, włosami i twarzą.  Na paznokciach Rosali umieściła ćwieki nie wiem jak to zrobiła do tej pory. Alice pomalowała mi delikatnie oczy i usta. Potem oby dwie majstrowały coś przy moich włosach.  Jak się potem okazało Alice rozjaśniła mi końcówki włosów a Rosali wzięła je zakręciła. 
- Pięknie wyglądasz.- powiedziała Rosali.
- Dziękuję.- powiedziałam i czułam jak oblewam się rumieńcami.
- I tego różu na policzkach nam brakowało. - powiedziała Alii.
- Chodzie na dół.-  powiedziała Rosali ciągnąc mnie i Alice na dół.
Gdy schodziłyśmy na dół. Wszyscy krzyknęli.
"WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO BELLI''.
- Dziękuje ale ja wczoraj miałam urodziny.
- Ale dziś jest impreza.- powiedział Emmett.
Potem wszyscy dawali mi prezenty. Od Rosali i Emmett dostałam komplet biżuterii. Od Alice i Jaspera dostałam bransoletkę z pereł a od Edwarda dostałam dwie pary Air Max  .
- Bello a teraz zapraszamy cię na zewnątrz.- powiedziała Esme.
Tylko Rosali poszła do garażu.
- A to prezent od Esme i od de mnie.- powiedział Carlisle i z garażu wyjechał samochód o kolorze czarnym (mat) i ostro zahamował.  Samochód był piękny.
- Matko dziękuję ale ja jeszcze nie mam prawa jazdy.- powiedziałam.
- A tym to też się zajęliśmy. Masz tu prawo jazdy ale od jutra przez najbliższy tydzień Rosali będzie cię uczyć.
- Allle.....- chciałam powiedzieć, że to nielegalne ale sobie odpuściłam.- Dziękuję. Powiedziałam.
- Idź i obejrzyj.- powiedziała Esem.

**********************************************************************************
Dobra jednak nie dam wam odpocząć od czytania. bo już jest nowy. Wiem kiepski ale jakiś jest.

4 komentarze:

  1. Żaden kiepski !!!! Rozdział jest świetny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Bomba po prostu:) Czekam na ciąg dalszy:) Weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski ! Tylko czy ten tablet musiał być różowy ?
    Wiem czepiam się ale zazdroszcze tobie talentu twórczego
    ~Ruda

    OdpowiedzUsuń
  3. super czekam na następny

    OdpowiedzUsuń